,,Cokolwiek czynicie wszystko na chwałę Bożą czyńcie"
1 Kor 10, 31

Strona główna

Rap gra

Poleciałeś. Fakt poleciałem

środa, 22 maja 2019

Jan-rapowanie & Nocny - "PLANSZE" - recenzja

   Jest kilka szuflad śmietników w moim domu, które są zbiorem różnych przedmiotów z mojego życia. Wiele wspomnień nie zapisuje na kartce, po przedmioty same mówią. W jedną z takich szuflad przywaliłem łokciem, bo jakiś #$%&* nie zasunął jej. Otworzyłem ją do końca, żeby trzasnąć z hukiem, ale zaraz zaraz co to za rzeczy tu leżą? Między gromnicą, kasetką z piosenkami Smerfów znalazłem swojego discmana. Nigdy nie nadążałem za trendami elektronicznymi, za czasów podstawówki dostałem ten odtwarzacz płyt chwilę przed momentem jak mp4-ki szturmowały rynek, więc krótko poszpanowałem nim w szkole. 
   Dzisiaj z sentymentem wziąłem go w drogę, wrzucając płytę Lady Pank, którą katowałem za małolata. Założyłem buty i lecę na Łódź, żeby wbić się w zaplanowane życie moich przyjaciół.
Pierwszy przystanek w Emipku, gdzie błądząc dla zabicia czasu między regałami przeglądam świeże rap płyty polskiej produkcji w towarzystwie innych ludzi i...jednej fajnej dziewczyny. Obracam w rękach nową płytę O.S.T.R., a na słuchawkach Panasiewicz podpuszcza mnie, żeby trochę "pobłaznować".
- Cześć, jakiej płyty szukasz? - z takim tekstem podbiłem do dziewczyny.
- Cześć - odpowiedziała odruchowo - wiesz Janka-rapowanie, taka pomarańczowa.
- Czekaj widziałem ją - rzuciłem na szybko. Kurna co ja pomarańczowej płyty na szybko nie znajdę, dopowiedziałem sobie w głowie.
Okrążyłem regał jednym okiem szukając płyty, drugim ogarnąłem, że dziewczyna skapnęła się, że nie jestem w koszulce Empiku.
- Jest - powiedziałem podnosząc do góry poszukiwany przedmiot.
- Tak to ta, o dziękuję...
- Piotrek jestem - dorzuciłem szybko podając jej płytę. No pierwsze lody przełamane pomyślałem.
- Klaudia, miło mi, a Ty też słuchasz Janka?
- Ja? Tak...tak słucham - chwyciłem niezdarnie kolejny egzemplarz.
- Wiesz ja bardzo czekałam na jego kolejną płytę, poprzednią znam na pamięć, a ta będzie jeszcze lepsza.
- No na pewno będzie lepsza - potwierdziłem, a niech ma ten Janek.
Dziewczyna się rozgadała, więc jej nie przeszkadzałem.
- Idziemy do kasy, czy coś jeszcze kupujesz?
- Nie...znaczy tak, chodźmy do kasy, bo ja już nic nie kupię.
Poszliśmy w kierunku kasy, ja jeszcze odwróciłem się przez ramię cicho rzucając - Sorry O.S.T.R.-y.
W kolejce dowiedziałem się jeszcze kilka kolejnych rzeczy o płycie, Janku, i że singiel z Holakiem wpada w ucho za pierwszym razem. Wszystkiego słuchałem z uwagą, kiwając twierdząco głową tam gdzie trzeba, w czasie gdy kolejka topniała.
- A widziałeś klip do Zaczekaj przed drzwiami? Jest genialny - powiedziała, gdy zadzwonił telefon - Potrzymaj - poprosiła podając mi swoją płytę i zaczęła szukać go w torbie bez dna. 
- Zapraszam do kasy!
Ok, wylądowałem przed szczerzącym się kasjerem z dwiema płytami, no co pieniądze są po to żeby je wydawać. Skasował cały mój pieniądz, który miałem przeznaczyć na wieczór z ziomkami. Życie, cóż dzisiaj będzie na spokojnie.
- Proszę reszta, paragon, dziękuję pięknie Panu.
- Dzięki kierowniku - rzuciłem odwracając się na pięcie - Trzymaj Klaudia - powiedziałem podając płytę.
- O dziękuję - powiedziała - słuchaj, poznajcie się to jest mój chłopak Mateusz.
- Siema - rzuca wbijając we mnie wzrok o głowę wyższy ode mnie ziomek wyciągając rękę na powitanie.
- Siema - wypaliłem na prędce wymieniając uścisk pozostawiający przeszywający ból w palcach i papierek w dłoni.
- Miło było Cię poznać - gdzieś w tle dorzuciła na pożegnanie Klaudia - miłego słuchania, cześć - powiedziała idąc w kierunku wyjścia z chłopakiem.
- Cześć cześć - powiedziałem sobie pod nosem trzymając w łapie pięć dych i niepotrzebną płytę.
Jan-rapowanie, plansze, SB Mafija, recenzja płyty, Nocny

   Otworzyłem discmana, z którego wyskoczyła mi niezdarnie między palcami płyta Lady Pank i zaczęła toczyć się po podłodze. 
- Gdzie lecisz Panas - rzuciłem rozkładając ręce. Płyta zatoczyła się pod butami kasjera o szczerym uśmiechu, który porządkował regał obok mnie. Podniósł ją, obejrzał i oddał z przekąsem mówiąc - "Wie Pan...dziewczyny dzisiaj z byle kim nie tańczą" - i poszedł dalej.
Ja też już sobie lepiej pójdę.
   W drodze na tramwaj zamieniłem płyty wrzucając tego owego Jan-rapowanie - "Plansze", co za tytuł, kurna grzybobranie.
O pierwszy numer mnie nie pytaj, bo jak leciały to głowę miałem jeszcze w Empiku, jedyne co to bit lecący na słuchawkach podporządkował sobie rytm moich kroków. Dopiero jak złapałem dwójkę głowa wróciła na miejsce i coś tam przesłuchałem, rzeczywiście ,,to nie chińska układanka" wpada w ucho, ale i tak oczy latały mi po tramwaju poszukując kanarów. Miałem akurat bilet, ale i tak się spociłem. Wyskakuje przy Zielonej, ale jeszcze idę prosto do 6 Sierpnia. Przyjemnie idzie się ulicą gdy nikt nie zwraca na ciebie uwagi, bo nie drzesz ryja, bo piątek i się zrobimy, bo się nie odstawiłeś na balety żeby wyrywać, tylko przemykasz ulicą jak dzieciak idący ojcu po piwo do Żabki, bo zaraz mecz, a jak starczy drobnych to weź se czipsy. Jest normalnie dla niego, dla mnie. Mogłem wejść do sklepu Piwoteki, co za wybór, pełno znakomicie uwarzonych piw, do wyboru do koloru...poproszę Tyskie. Wychodzę z Żabki, przecinam Piotrkowską odbierając SMS-a, że wieczór zaplanowany - prywatka u znajomej znajomej - ok - ale mamy obsuwę - wszystko ok. Na bezrobotnym doszedłem do perfekcji w czekaniu, w zabijaniu czasu. Na Piotrkowskiej dopiero pierwsze kolejki zostały polane, więc nie ma czego podziwiać, no chyba, że ktoś nie zrobił podkładu ze dwie godzinki wcześniej, więc już utopił się w wannie gdzie z kranu leciał Johny Walker.
   Ląduję na wprost na Traugutta, o tej porze tutaj knajpy działają na pełnych obrotach, przez przeszklone duże szyby widać całą salę gości jak i kuchnię, w której w fartuchach i wysokich czapkach gotują wokół dymiących garnków kucharze. Lubię jeść, mogę gotować, ale i lubię oglądać jak ktoś gotuje. I nie, że Gesslerowa rzucająca talerzami, nie dekolt Ewy Wachowicz, ani że Amaro zaczął chodzić do Kościoła. Będąc na bezrobotnym zacząłem interesować się wieloma pierdołami, zobaczymy co będzie następne.
Teraz gotowanie ukradnie mi trochę czasu, czekając na transport z ziomkami. Wygodnie opieram się o parapet kamienicy obcinając wzrokiem klientów siedzących przy stolikach. Małżeństwo przy zapalonej świeczce zajada kolacje, kończąc kieliszek wina facet podaje żonie kluczyki, a sam nalewa sobie drugiego. W związku przecież trzeba dzielić się obowiązkami. Przy większym stole grupa przyjaciół w średnim wieku  prowadzi żywiołowe rozmowy zamaszyście gestykulując, śmieją się, więc temat polityki jeszcze nie wjechał. Ładne kelnerki, szybkonodzy kelnerzy przemykają wzdłuż sali mijając stoliki. Przyciąga mój wzrok jedna z kelnerek niosąca na tacy małe piwo. Kto zamawia małe piwo? Pytanie to samo rzuca mi się na usta, przecież to się nie opłaca! Za mało żeby się napić, tylko się zdenerwujesz. Kufelek ląduję przed chłopakiem siedzącym przy szybie nerwowo przewracającym paczką fajek po stoliku, który wymuszonym uśmiechem dziękuje za trunek i ciach zeruje go raz. Aż mi zaschło. Akcja reakcja. Otworzyłem Tyskie. Biorę łyczek i widzę jak chłopak dmucha do swojej ręki sprawdzając czy czuć. Skrzywiony, szybko wyciąga z kieszeni marynarki Orbitkę i zagryza. 
- Chłopie szkoda stracić smak! - mówię pod nosem kręcąc głową. On nic, dalej chucha, dmucha, to spogląda nerwowo na telefon, to na bukiet róż...aaa to jest grane. No to czekamy na wybrankę. W sumie ziomek to sypnąłeś groszem: marynara, kwiaty, restauracja no no. O dostał telefon, no to zaczynamy. Łapie fajki, łapie kwiaty i wychodzi przed lokal. Jest i ona, zagwizdałem pod nosem, ładna, ciekawe czy to na tym koniec? Dobra, zaczyna się... zrzucam słuchawki i podbijam do zakochanej pary.
- Ej macie fajkę odstąpić? - wbiłem się klinem, kiedy ich wspólny wieczór właśnie miał się zacząć.
- Co? Tak trzymaj... - ziomek ewidentnie zaskoczony moim istnieniem otwiera z automatu paczkę Malboro.
A ja? Na spokojnie, bez pośpiechu biorę jednego wyczytując z ich twarzy zmieszanie.
- O dziękuję, miłego wieczoru życzę zakochanej parze - mówię uśmiechając się do nich gdy wchodzą na schody restauracji. 
   Idę w swoją stronę, w górę ulicy, zakładam słuchawki, zgniatam papierosa i wyrzucam go do kosza. Ziomek powinien jeszcze mi podziękować, bo pomogłem mu pokazać przy dziewczynie, że jest uczynny. Poza tym ziomuś trzeba było wypić duże piwo i nie przegryzać smaku Orbitką, przecież Ona ma piwne oczy.


-----------------------------------------
A miałem wam zrobić recenzję płyty Jan-rapowanie & Nocny - "Plansze". Jest to nawijka normalnego chłopaka z Krakowa, który co prawda ma swój pomysł na rap, ale nie jest to na szczęście blichtr, guci sruczi, forma nie przysłania treści. Dla mnie niepotrzebnie nawrzucał tyle bluzg, momentami psują klimat. Genialne bity Nocnego. Z drugiej strony nigdy nie słuchałem płyty tak młodego wykonawcy, więc nie ma ona tak dojrzałych treści jak raperzy, których słucham na co dzień, ale nie po to po nią sięgałem. Co innego miałem w głowie. ,,Czasem trzeba trochę pobłaznować".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz