Ze skateparkami jest różnie, nas skejtów wiąże z nimi taka relacja od miłości do nienawiści. Miłość, bo zazwyczaj to nasze pierwsze spotkanie z deskorolką było właśnie na parku, tutaj skleiłeś pierwszego kickflipa, zrobiłeś dropa z quaterka, tutaj spędzałeś długie wakacyjne dni. Nienawiść, bo ty się rozwijasz, a on stoi w miejscu, często niszczeje, czas płynie i wkrada się monotonia w waszą relację. Z czasem staje się on jedynie rozgrzewką przed wyjściem na spoty, albo smutnym wynikiem braku wyboru innych możliwości. Potem nadchodzi czas, że zaczynasz rozumieć, że twoje życie zmierza w różnym kierunku, przez twoje decyzje albo przez ich brak. Wszystkie sprawy codzienne przelatują Ci przez palce i wychodząc wnerwiony z domu lądujesz z deską pod nogami na tym starym skateparku. Znowu jest dobrze, znowu życie jest piękne. 1) Tribute to skatepark Kamuflage*
Wychował wiele pokoleń warszawskich skejtów, przez wiele lat zimą przygarniał zmarzniętych skejcików nawet z całej Polski, będąc jednym z nielicznych zimowych skateparków w kraju. Mnóstwo imprez, tricków, grindów, slidów i pewnego dnia to wszystko się skończyło, ale skejci ze stolicy zgotowali mu odpowiednie pożegnanie. 2) Raney Beres in the park
Mały lokalny park w Oakland w Californi został dosłownie zamieniony w drzazgi, gdy wpadł na niego przedstawiciel 18 crew. Przed Raneyem kąty nie mają tajemnic. Nagrywka przedstawia drewniany skatepark z 2013 roku, jak wiemy przeszkody wykonane z takiego materiału nie są wieczne. Wszystko niszczeje, a dzieciaki na osiedlu nie mają się gdzie podziać, marnują swoje życie. Ta historia kończy się jednak szczęśliwie, bo za sprawą nauczyciela plastyki Keitha "K-Dub" Williamsa i firmy Levis w 2015 powstał w tym miejscu piękny, betonowy skatepark, dla wszystkich tych, którzy nie chcą zmarnować życia, a cieszyć się nim jadąc przez nie na deskorolce. Skate&Create. 3) IDOSK8 Białystok skateplaza 2011
Portal internetowy prowadzony przez Sfaha wychował wielu skejcików, ekipa IDO i ich nie zapomniane nagrywki z Witosa, COCHCETOUR do Pragi zawsze oglądam ,,zmęczony" po sylwestrze w nowy rok. IDOSK8 to kawał polskiej deskorolki w warszawskim wydaniu, za którym się tęskni. Jednym z montaży, który najbardziej zapadł mi w pamięci jest właśnie wypad do Białegostoku. Tricki, plaza to nic, obczaj co zrobił na "stole montażowym" Adam Suzin z tym materiałem. Mistrzostwo świata. Czegoś takiego nigdy nie widziałeś. 4) Youth x SK at Woodcamp 2012
Za małolata zawsze chciałem pojechać na Woodcamp, a montaż Youtha razem z Straight Krukt tylko mnie zachęcił. Skate wakacje, idealna skateplaza w środku lasu, jeziorko, kiełba z ogniska i Patti Smith na głośnikach. Do dzisiaj czekam aż spełni się: ,,Paweł no zrób to"!
Jest kilka szuflad śmietników w moim domu, które są zbiorem różnych przedmiotów z mojego życia. Wiele wspomnień nie zapisuje na kartce, po przedmioty same mówią. W jedną z takich szuflad przywaliłem łokciem, bo jakiś #$%&* nie zasunął jej. Otworzyłem ją do końca, żeby trzasnąć z hukiem, ale zaraz zaraz co to za rzeczy tu leżą? Między gromnicą, kasetką z piosenkami Smerfów znalazłem swojego discmana. Nigdy nie nadążałem za trendami elektronicznymi, za czasów podstawówki dostałem ten odtwarzacz płyt chwilę przed momentem jak mp4-ki szturmowały rynek, więc krótko poszpanowałem nim w szkole. Dzisiaj z sentymentem wziąłem go w drogę, wrzucając płytę Lady Pank, którą katowałem za małolata. Założyłem buty i lecę na Łódź, żeby wbić się w zaplanowane życie moich przyjaciół. Pierwszy przystanek w Emipku, gdzie błądząc dla zabicia czasu między regałami przeglądam świeże rap płyty polskiej produkcji w towarzystwie innych ludzi i...jednej fajnej dziewczyny. Obracam w rękach nową płytę O.S.T.R., a na słuchawkach Panasiewicz podpuszcza mnie, żeby trochę "pobłaznować". - Cześć, jakiej płyty szukasz? - z takim tekstem podbiłem do dziewczyny. - Cześć - odpowiedziała odruchowo - wiesz Janka-rapowanie, taka pomarańczowa. - Czekaj widziałem ją - rzuciłem na szybko. Kurna co ja pomarańczowej płyty na szybko nie znajdę, dopowiedziałem sobie w głowie. Okrążyłem regał jednym okiem szukając płyty, drugim ogarnąłem, że dziewczyna skapnęła się, że nie jestem w koszulce Empiku. - Jest - powiedziałem podnosząc do góry poszukiwany przedmiot. - Tak to ta, o dziękuję... - Piotrek jestem - dorzuciłem szybko podając jej płytę. No pierwsze lody przełamane pomyślałem. - Klaudia, miło mi, a Ty też słuchasz Janka? - Ja? Tak...tak słucham - chwyciłem niezdarnie kolejny egzemplarz. - Wiesz ja bardzo czekałam na jego kolejną płytę, poprzednią znam na pamięć, a ta będzie jeszcze lepsza. - No na pewno będzie lepsza - potwierdziłem, a niech ma ten Janek. Dziewczyna się rozgadała, więc jej nie przeszkadzałem. - Idziemy do kasy, czy coś jeszcze kupujesz? - Nie...znaczy tak, chodźmy do kasy, bo ja już nic nie kupię. Poszliśmy w kierunku kasy, ja jeszcze odwróciłem się przez ramię cicho rzucając - Sorry O.S.T.R.-y. W kolejce dowiedziałem się jeszcze kilka kolejnych rzeczy o płycie, Janku, i że singiel z Holakiem wpada w ucho za pierwszym razem. Wszystkiego słuchałem z uwagą, kiwając twierdząco głową tam gdzie trzeba, w czasie gdy kolejka topniała. - A widziałeś klip do Zaczekaj przed drzwiami? Jest genialny - powiedziała, gdy zadzwonił telefon - Potrzymaj - poprosiła podając mi swoją płytę i zaczęła szukać go w torbie bez dna. - Zapraszam do kasy! Ok, wylądowałem przed szczerzącym się kasjerem z dwiema płytami, no co pieniądze są po to żeby je wydawać. Skasował cały mój pieniądz, który miałem przeznaczyć na wieczór z ziomkami. Życie, cóż dzisiaj będzie na spokojnie. - Proszę reszta, paragon, dziękuję pięknie Panu. - Dzięki kierowniku - rzuciłem odwracając się na pięcie - Trzymaj Klaudia - powiedziałem podając płytę. - O dziękuję - powiedziała - słuchaj, poznajcie się to jest mój chłopak Mateusz. - Siema - rzuca wbijając we mnie wzrok o głowę wyższy ode mnie ziomek wyciągając rękę na powitanie. - Siema - wypaliłem na prędce wymieniając uścisk pozostawiający przeszywający ból w palcach i papierek w dłoni. - Miło było Cię poznać - gdzieś w tle dorzuciła na pożegnanie Klaudia - miłego słuchania, cześć - powiedziała idąc w kierunku wyjścia z chłopakiem. - Cześć cześć - powiedziałem sobie pod nosem trzymając w łapie pięć dych i niepotrzebną płytę.
Otworzyłem discmana, z którego wyskoczyła mi niezdarnie między palcami płyta Lady Pank i zaczęła toczyć się po podłodze. - Gdzie lecisz Panas - rzuciłem rozkładając ręce. Płyta zatoczyła się pod butami kasjera o szczerym uśmiechu, który porządkował regał obok mnie. Podniósł ją, obejrzał i oddał z przekąsem mówiąc - "Wie Pan...dziewczyny dzisiaj z byle kim nie tańczą" - i poszedł dalej. Ja też już sobie lepiej pójdę. W drodze na tramwaj zamieniłem płyty wrzucając tego owego Jan-rapowanie - "Plansze", co za tytuł, kurna grzybobranie. O pierwszy numer mnie nie pytaj, bo jak leciały to głowę miałem jeszcze w Empiku, jedyne co to bit lecący na słuchawkach podporządkował sobie rytm moich kroków. Dopiero jak złapałem dwójkę głowa wróciła na miejsce i coś tam przesłuchałem, rzeczywiście ,,to nie chińska układanka" wpada w ucho, ale i tak oczy latały mi po tramwaju poszukując kanarów. Miałem akurat bilet, ale i tak się spociłem. Wyskakuje przy Zielonej, ale jeszcze idę prosto do 6 Sierpnia. Przyjemnie idzie się ulicą gdy nikt nie zwraca na ciebie uwagi, bo nie drzesz ryja, bo piątek i się zrobimy, bo się nie odstawiłeś na balety żeby wyrywać, tylko przemykasz ulicą jak dzieciak idący ojcu po piwo do Żabki, bo zaraz mecz, a jak starczy drobnych to weź se czipsy. Jest normalnie dla niego, dla mnie. Mogłem wejść do sklepu Piwoteki, co za wybór, pełno znakomicie uwarzonych piw, do wyboru do koloru...poproszę Tyskie. Wychodzę z Żabki, przecinam Piotrkowską odbierając SMS-a, że wieczór zaplanowany - prywatka u znajomej znajomej - ok - ale mamy obsuwę - wszystko ok. Na bezrobotnym doszedłem do perfekcji w czekaniu, w zabijaniu czasu. Na Piotrkowskiej dopiero pierwsze kolejki zostały polane, więc nie ma czego podziwiać, no chyba, że ktoś nie zrobił podkładu ze dwie godzinki wcześniej, więc już utopił się w wannie gdzie z kranu leciał Johny Walker. Ląduję na wprost na Traugutta, o tej porze tutaj knajpy działają na pełnych obrotach, przez przeszklone duże szyby widać całą salę gości jak i kuchnię, w której w fartuchach i wysokich czapkach gotują wokół dymiących garnków kucharze. Lubię jeść, mogę gotować, ale i lubię oglądać jak ktoś gotuje. I nie, że Gesslerowa rzucająca talerzami, nie dekolt Ewy Wachowicz, ani że Amaro zaczął chodzić do Kościoła. Będąc na bezrobotnym zacząłem interesować się wieloma pierdołami, zobaczymy co będzie następne. Teraz gotowanie ukradnie mi trochę czasu, czekając na transport z ziomkami. Wygodnie opieram się o parapet kamienicy obcinając wzrokiem klientów siedzących przy stolikach. Małżeństwo przy zapalonej świeczce zajada kolacje, kończąc kieliszek wina facet podaje żonie kluczyki, a sam nalewa sobie drugiego. W związku przecież trzeba dzielić się obowiązkami. Przy większym stole grupa przyjaciół w średnim wieku prowadzi żywiołowe rozmowy zamaszyście gestykulując, śmieją się, więc temat polityki jeszcze nie wjechał. Ładne kelnerki, szybkonodzy kelnerzy przemykają wzdłuż sali mijając stoliki. Przyciąga mój wzrok jedna z kelnerek niosąca na tacy małe piwo. Kto zamawia małe piwo? Pytanie to samo rzuca mi się na usta, przecież to się nie opłaca! Za mało żeby się napić, tylko się zdenerwujesz. Kufelek ląduję przed chłopakiem siedzącym przy szybie nerwowo przewracającym paczką fajek po stoliku, który wymuszonym uśmiechem dziękuje za trunek i ciach zeruje go raz. Aż mi zaschło. Akcja reakcja. Otworzyłem Tyskie. Biorę łyczek i widzę jak chłopak dmucha do swojej ręki sprawdzając czy czuć. Skrzywiony, szybko wyciąga z kieszeni marynarki Orbitkę i zagryza. - Chłopie szkoda stracić smak! - mówię pod nosem kręcąc głową. On nic, dalej chucha, dmucha, to spogląda nerwowo na telefon, to na bukiet róż...aaa to jest grane. No to czekamy na wybrankę. W sumie ziomek to sypnąłeś groszem: marynara, kwiaty, restauracja no no. O dostał telefon, no to zaczynamy. Łapie fajki, łapie kwiaty i wychodzi przed lokal. Jest i ona, zagwizdałem pod nosem, ładna, ciekawe czy to na tym koniec? Dobra, zaczyna się... zrzucam słuchawki i podbijam do zakochanej pary. - Ej macie fajkę odstąpić? - wbiłem się klinem, kiedy ich wspólny wieczór właśnie miał się zacząć. - Co? Tak trzymaj... - ziomek ewidentnie zaskoczony moim istnieniem otwiera z automatu paczkę Malboro. A ja? Na spokojnie, bez pośpiechu biorę jednego wyczytując z ich twarzy zmieszanie. - O dziękuję, miłego wieczoru życzę zakochanej parze - mówię uśmiechając się do nich gdy wchodzą na schody restauracji. Idę w swoją stronę, w górę ulicy, zakładam słuchawki, zgniatam papierosa i wyrzucam go do kosza. Ziomek powinien jeszcze mi podziękować, bo pomogłem mu pokazać przy dziewczynie, że jest uczynny. Poza tym ziomuś trzeba było wypić duże piwo i nie przegryzać smaku Orbitką, przecież Ona ma piwne oczy.
-----------------------------------------
A miałem wam zrobić recenzję płyty Jan-rapowanie & Nocny - "Plansze". Jest to nawijka normalnego chłopaka z Krakowa, który co prawda ma swój pomysł na rap, ale nie jest to na szczęście blichtr, guci sruczi, forma nie przysłania treści. Dla mnie niepotrzebnie nawrzucał tyle bluzg, momentami psują klimat. Genialne bity Nocnego. Z drugiej strony nigdy nie słuchałem płyty tak młodego wykonawcy, więc nie ma ona tak dojrzałych treści jak raperzy, których słucham na co dzień, ale nie po to po nią sięgałem. Co innego miałem w głowie. ,,Czasem trzeba trochę pobłaznować".
Już w tamtym roku krążyły po sieci plotki, że Fallen footwear planuje powrót na rynek.
Dzisiaj już wiemy oficjalnie, że Fallen wraca. Firma założona w 2003 roku przez Jamiego Thomasa, jak stwierdził on sam, najlepsze lata rozwoju przypadły jej na 2006 i 2007 rok. Dla wielu Fallen stał się kultową marką, chociażby dzięki filmowi "Ride the sky" z 2008 roku, w którym wizja mocnego, wyrazistego skateboardingu pełnego skakania ogromnych schodów, czy atakowania rurek zyskała uznanie ze strony deskorolkowców na całym świecie. Do dzisiaj dla wielu film ten jest klasykiem. Jamie Thomas zaprosił do swojego projektu na przestrzeni tych wszystkich lat takich skejtów jak: Josh Harmony, Billy Marks, Jon Allie, Chris Cole, Tommy Sandoval, Tom Asta, Tony Cervantes, Dan Burman, Brian "Slash" Hansen, Jon Dickson i wielu innych. Niestety Fallen upadł w 2016 roku. W wywiadzie dla Jenkem Magazine Thomas tłumaczył ten fakt, tym że był on sumą wielu zdarzeń, chociażby kryzysu gospodarczego. Dużym ciosem w połowie sezonu było także spłonięcie fabryki, w której szyte były buty, następstwem tego był przymus szukania nowego wykonawcy, który nie potrafił zrozumieć specyfiki obuwia deskorolkowego, więc jakość butów spadła. Fallen ucierpiał również w rynkowej rywalizacji z wielkimi korporacjami obuwniczymi, które postanowiły poszerzyć swój wachlarz produktów o buty deskorolkowe. Wielkie marki, według słów Jamiego Thomasa zaczęły wywierać presję na skateshopach, aby kupowali od nich więcej obuwia, co wiązało się z tym, że na pułkach było coraz mniej butów producentów takich jak Fallen, czyli firm stworzonych od początku przez skejtów i dla skejtów. Thomasowi zdecydowanie łatwiej szło utrzymanie Zero Skateboards na rynku, gdyż tutaj nie musiał walczyć z korporacjami. Największym ciosem dla fanów Fallena było zdecydowanie odejście z teamu Chrisa Cola, który był ikoną tej marki. Te wszystkie przyczyny miały wpływ na spadek sprzedaży, a w efekcie na upadek firmy.
Jak widać bandama i Falleny przejęte od Jamiego Thomasa. Pierwszy pseudo-skejt trip. Zakopane 2010 chyba.
Dziś mamy rok 2019 i Fallen Footwear wraca na rynek. Rok temu trwało ciche tasowanie kart przez ludzi, którzy zdecydowali się wznowić firmę, czas ten już minął, dzisiaj karty na stół!
Za wznowienie Fallena odpowiada Chad Foreman, który razem z Thomasem prowadzili Black Box Distribution. Ich dystrybucja odpowiadała za takie marki jak np. Fallen, Mystery, Slave. Foreman w wywiadzie dla The Berrics stwierdza, że ,,z Fallenem związany jestem od początku". Nie podaje jednak konkretnych przyczyn czemu opuścił firmę przed jej całkowitym upadkiem. Jamie Thomas niestety nie jest związany z odradzaniem się Fallena, ponieważ jak wiemy prowadzi swoje nowe przedsięwzięcia - Straye. W sieci, gdzie Fallen zaczął już jakiś czas temu wykonywać marketingowe ruchy czuć zainteresowanie skejtów, którzy chętnie dzielą się wspomnieniami związanymi z marką, proponują które modele butów należałoby przywrócić oraz odgrzebują ciuchy. Czyżby zanosiło się na wielki come back? Chad Foreman jest zrównoważony w swoich wypowiedziach, z jednej strony widzi odzew deskorolkowej społeczności, z drugiej słyszy narzekania, że firma bez Jamiego Thomasa nie ma sensu istnienia. Foreman komentuje to w następujących słowach dla The Berrics:
,, Fallen nigdy nie będzie tym czym było wtedy. To będzie inna wersja[...], ale nigdy nie będzie tym czym była, ponieważ niemożliwe jest jej powtórzenie".
Filozofia firmy ma opierać się na wspaniałej historii, czerpać z korzeni, być czymś nowym dla dorastającego pokolenia młodych skejcików, ale ma również za zadanie patrzeć w przyszłość, ponieważ przemysł skate obuwia zmienia się. Bez wątpienia jest to bezpieczna odpowiedź na negatywne głosy, a na pewno nie odstrasza dzieciaków, które będą zaczynały uczyć się kopać swoje pierwsze flipy w nowych Fallenach. Na koniec coś na osłodę. Nie ma co ukrywać, że miłym akcentem całego wznowienia firmy jest zaproszenie do teamu pro-sów, którzy od zawsze byli jej częścią tj.: Billy Marks, Tommy Sandoval oraz Chris Cole. Szczególnie ten ostatni był dla mnie, zaraz po Thomasie, ikoną brandu. Niezapomniany jest jego part z filmu "Ride the Sky".
Cole tak komentuję dla The Berrics powrót firmy na rynek:
,,Myślę, że to jest naprawdę ważne, że Fallen powrócił teraz, ponieważ skateboarding potrzebuje tego. Powrócił w idealnym momencie, ponieważ czuję, że skateboarding znów szuka swojej deskorolkowej tożsamości".
Przyznam, pięknie powiedziane, zgodzę się z tym, że deskorolka utraciła trochę swój taki undergroundowy klimacik, podgryzają ją media, które próbują ją wykorzystać do sprzedaży byle jakiego produktu dodając ją do reklam. Powrót Fallena zatem może być ciekawym zjawiskiem, zobaczymy jak to rozwinie się w przyszłości. Najświeższym ruchem firmy jest dołączenie do teamu Zacha Doellinga, a na dniach poznamy kolejnych dwóch nowych riderów. Czas pokaże czy znane hasło "Rise with the Fallen" znów będzie głosem hardcorowego ulicznego skateboardingu. ........................................ Link do wywiadu z Jamie Thomasem dla Jenkem Magazine: Tutaj Link do wywiadów z The Berrics: Trajectory.
W piątek 10 maja w Łodzi w budynku Muzeum Książki Artystycznej na ulicy Tymienieckiego 24 posiadającym fasadę o łódzkich fabrycznych rysach odbyła się premiera filmu Siano pt. "Sianokosy 2" autorstwa Pawła Madalińskiego.
Przed ceglanym budynkiem na zielonym wiosennym podwórku zebrała się cała łódzka scena deskorolkowa wyczekując, piwkując przed premierą nowego skate video Siano. O 20 wszyscy weszliśmy do środka zapełniając całą salę po brzegi.
Podziękowania, brawa, jakieś zamieszanie i Gonzi dostaje deskę z własnym nazwiskiem.
Zaczynamy film... Czy był on kontynuacją poprzedniej produkcji pt. "Sianokosy"? Na pewno tak, jeśli chodzi o skejtów, którzy wzięli udział w projekcie, dalej to ta sama charakterna Siano wataha, więc: Paweł Madaliński, Tomek "Gonzi" Haładaj, Adam "Walkman" Kowalski, Daniel Sienkiewicz, Tomasz "Filo" Owczarek, Radek Piątkowski, Łukasz "Kłoda" Hołdrowicz oraz Robert "Kangur" Hajdys. Różnica między najnowszym, a poprzednim skate video rysuje się w trickach - jest progres, a także w obrazie, ponieważ "Sianokosy 2" zrealizowano w formacie 4:3. Zrezygnowano przy montażu materiału z mocnego trzymania się podziału na typowe party poszczególnych skejcików. Części filmu typowo trickowe przedzielone są śmiesznymi akcjami z przechodniami, których skejcik spotyka jak wychodzi na streety. Gonziego walka z bs tailslide - mistrz akcja, mistrz montaż, tak samo jak z dzieciakami na Bałutach. Cała sala widzów nieźle się uśmiała. Podczas tych niecałych 30 minut mamy tricki na ulicach Łodzi, Barcelony czy Pragi. Miło zobaczyć słoneczną Barcelonę i Maćka Szwejdę na trójeczce na Macbie, miło zobaczyć murki na stalinie w Pradze, ale dla mnie osobiście najprzyjemniej było zobaczyć Łódź. Znając te spoty, posiadając świadomość co na nich już zostało sklejone, a nawet z niektórymi osobiście się mierząc bez dwóch zdań stwierdzam, że Siano zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko, jeśli chodzi o tricki na localnych spotach. Brawo. Jestem pewien, że łódzkich skejtów film napędził do powalczenia na rodzimych spotach oraz mam nadzieję, że SV zachęci innych skejcików z Polski, aby częściej wpadali do Eudezetu. Cały film przeleciał w mgnieniu oka, wśród braw, spontanicznych okrzyków i śmiechu - prawdziwe skate video. Potem przepytywałem innych jak wrażenia i wszyscy jednogłośnie byli zachwycenie, a najlepszym dowodem na to, że film jest znakomity była reakcja najmłodszych skejcików, którzy zaraz po końcowych napisach nie lecieli po browary, tylko na ulicy zaczęli kleić flipy. Podsumowując, jeszcze raz gratuluje Siano ekipie świetnej roboty i tego, że udowodnili, że w Polsce, że w Łodzi da się zrobić znakomity skate video na zajawie. Czuć po filmie, że chłopaki to zgrana paczka, która realizuje swoją wizję deskorolki. Każdy z nich dał od siebie to co najlepsze, dokładając tym samym kolejna cegiełkę do tego co nazywamy polską sceną deskorolkową. Po takiej premierze, czuć że Eudezet żyje deskorolką, że warto robić swoje. Mimo iż na co dzień jako skejciki śmigamy po szarych smutnych ulicach, to zrozumiałem, że: - Ej, szary to fajne tło, żeby coś namalować na nim trickami.
...................................
Komu nie udało się być na łódzkiej, ani warszawskiej premierze, ma jeszcze szansę zobaczyć film w Krakowie - TUTAJ. Film dostępny jest także do kupienia na USB, tak samo jak bluzy czy deski Gonziego - piszczcie do SIANO.skate.
Oj dzieje się w Łodzi, słońce wzeszło nad miasto czterech kultur, skejci na ulicach, zarówno stare, dobrze znane twarze jak i młode wilki gryzą krawężniki. Eudezet rośnie w siłę. Oto przegląd najciekawszych skate wieści z Łodzi. 1) Premiera "SIANOKOSY 2" - 10.05.2019 Łódź
O łódzkiej ekipie Siano zrobiło się głośno w Polsce, kiedy to w 2015 roku miał premierę ich drugie skate video pt. "Siano Kosy". Cieszył fakt, że ktoś kontynuuje po Kubie "Atlecie" Dziworskim misję rodzimy produkcji w Eudezecie. Potem w 2017 Siano wataha wygrała "King of Śląsk" czym utwierdziła swoją obecność na deskorolkowej mapie Polski. Teraz nastał czas premiery ich trzeciego SV pt. "Sianokosy 2". Film będzie miał swoje premiery w Łodzi, Warszawie oraz w Krakowie. Wszystkiego dowiecie się z wydarzeń na Facebooku - TUTAJ. 2) "Fragment" - Błażej Dolot
Powerslidy przecinają ciszej łódzkiej nocy. Bardzo przyjemne video autorstwa Błażeja Dolota, oby więcej takich projektów. Na desce oprócz samego autora, Bikiniarze - Damian Florczak, Mateusz Czyczyn oraz Karol Pietrzak. Tak trzymać panowie, a chodzą głosy, że niedługo coś też pojawi się dobrego od Bikiniarzy. "Fragment" to dobrze wykorzystane trzy minuty, esencja deskorolki w pigułce - oglądam i idę na deskę. 3) Bruk SB - skate video pod koniec roku
Od jakiegoś czasu doszły mnie słuchy, że chłopaki z Bruku szykują skate video. Widząc ich na localnych parkach oraz spotach widziałem, że potrafią przywalić konkretny triczek, więc byłem ciekawy czy info o tym, że pracują nad nowym SV jest prawdą czy jedynie plotką. Spytałem u źródła. Ekipa Bruku potwierdziła, że pracuje nad nowym filmem. Obecnie mają uzbierane już sporo materiału, jednakże chłopaki poważnie podchodzą do tematu i dają sobie jeszcze czas, aby dograć tricki. Film ukaże się pod koniec tego roku. Kto chce być na bieżąco niech obserwuje Bruk Crew na Insatgramie. Moim skromnym zdaniem warto zwrócić szczególną uwagę na Michała Wolskiego, który wyróżnia się na naszej łódzkiej scenie i niedługo będzie o nim głośno w szerszym gronie! Ostatnio dostał wsparcie od Abassadors, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Obczajcie jego ostatni montaż:
4) "Sianoi" - Siano
Dość nietypowy i egzotyczny pomysł jak na polskich skejcików, aby wybrać się na deskę do Wietnamu. Dlatego tym bardziej warty naszej uwagi. Nagrywki klasa, spoty miazga oraz tricki od Pawła Madalińskiego, Macieka Szwejdy i localsów. Piękna pocztówka.
5) "Kwiecień" - Karol Pietrzak
Karolek to bardzo miły gościu, który ze swoimi early grabami zwraca na siebie uwagę. Ostatnio zebrał trochę młodszych skejcików z Łodzi i tak powstał ten luźny montaż. Eudezt młode wilki, proszę bardzo.
Panie Marku wiosna, nie ma co przeczyć. Gęsi przelatują kluczami na polskim niebie, Marusie z warkoczami wychodzą po wykładzie na Uniwersytecie Medycznym, a skejci już na krótko śmigają na Placu Dąbrowskiego. Jeszcze chwilę temu jak przebiśniegi zimą schowani byliśmy pod skorupą ziemi, niby nie ma nas, znikamy ze świadomości przechodnia czekającego na tramwaj, co z oczu to z serca. Osaczeni zimą wszyscy składamy patyczek do patyczka, sklejkę do sklejki by zbudować sobie jakieś bezpieczne gniazdko w podziemiach dworca Fabrycznego. Czasami jakiś pojedynczy ptak wyfrunie obdarzając przechodnia nadzieją, że to już. Podnieś wzrok jak idziesz ulicą. Marmurowy plac jest dzisiaj pełen skejcików, którzy utrzymali światło nadziei, że jeszcze wzejdzie słońce. Może jesteśmy marzycielami, gdzieś tam w głowie kalifornijskie klimaty, ale stoimy na twardych kółkach. Myślimy o klockach Lego, ale już dziś budujemy z Cobi, z tego co mamy. Każdy po swojemu, ale w jednej wspólnocie, bo wyfrunęliśmy z jednego gniazda. Jest środek dnia, jakaś odmiana, zazwyczaj bywam na Placu Dąbrowskiego nocą, gdy ludzi nie trzyma już poranna kawa, czyste ciuchy, przylizana fryzura, tylko wracają sflaczali do domu. W dzień każdy zasuwa jak w zegarku. Ludzie tupanie, samochody sapanie, tramwaje drzwiami trzaskanie, samochody ruszanie, skejci grindowanie, małolatki klikanie, dziadek jaranie. Siedzę na ławeczce oniemiały ile rzeczy dzieje się na świecie. Zasłuchałem się w muzyce miasta, te dziesięć minut dałem w zastaw. Jedno słowo złożyło się z tych wszystkich dźwięków - WIOSNA.
Piechu - boardslide - PD.
Wreszcie dotarło to do mnie, koniec czekania. Dostałem tę świadomość od miasta, trzeba się odwdzięczyć. Kilka mniej lub bardziej karkołomnych sztuczek cyrkowo-trickowych dla ludzi stojących w korku na światłach. Sypnąć trochę nadziei, że z promieniami słońca zrzucą z siebie te ciężkie kurtki, a razem z nimi wszystkie problemy co siedzą na plecach. Ej widzę pierwszy zimny łokieć w tym roku, gdy kolejny raz próbuję zrobić kickflipa przez stojak. Po heelflipie innego skejcika wchodzi wreszcie mój flipek, który jest jednym z wielu dźwięków jakie gra dzisiaj orkiestra skejcików na PD. W tym mieście jest i miejsce dla nas, bo babci na spacerze z wnuczką nie przeszkadzamy. Delikatne zaniepokojenie rysuje się na jej twarzy gdy skejcik zalicza wywrotkę. - Spokojnie psze pani, nic mu się nie stało. - Wiem, nic mu nie jest, bo ma czapkę. Zabieramy jedną deskorolkę - dorzuciła wyciągając jedną z leżących przy nas desek. Postawiła na niej wnuczkę i do przodu i do tyłu. Wnuczka jednak zaraz do góry i do domu. Może następnym razem się przekona do deski. Czas będzie leciał, dzieciak dorośnie, może także do deskorolki. My skejci zawsze będziemy na Placu Dąbrowskiego, jak nie moje pokolenie, bo pójdzie w kamasze, żeby zatrzymać to coś, co rozkminiliśmy z ziomkami kiedyś siedząc na ławeczce w polu kukurydzy, to następne pokolenie skejcików przejmie PD. Nie martwię się o to. Grupa trzech babeczek też się nie przejmuje policyjnym radiowozem stojącym na ich drodze do wysepki tramwajowej. Przechodzą przed maską, a z głośnika leci: Tu nie ma przejścia dla pieszych, ich nawet to nie rusza, synku nie ucz ojca dzieci robić i już są na przystanku. Unoszący się nad placem wesoły rozgardiasz muszę opuszczać w środku zabawy, gdy inni próbują ujarzmić fale fontanny. Kończąc dzień ląduję na spocie, do którego całe życie się przymierzam. Zajadając zimny makaron z resztkami jajecznicy widzę płynące tramwaje z pojedynczymi pasażerami w rytm O.S.T.R - Tabasko, na dzisiaj wystarczy. Dobranoc.